|
„Gdy
podróżnik zostawia w tyle za sobą góry,
po raz
pierwszy widzi je w ich rzeczywistym kształcie - tak też
jest z przyjaciółmi.”
Hans Christian Andersen - Baśń mojego
życia
Jest pół
godziny po północy. Fakt, jest późno. Jednak my- miłośnicy
wypraw – nie możemy się doczekać, kiedy po ponad
dwugodzinnej podróży na lotnisko, zasiądziemy w wygodnych
fotelach samolotu i usłyszymy alarm informujący nas o
zapięciu pasów. Przechodzi nas dreszczyk emocji, dla
niektórych jest to pierwszy lot. Wreszcie o godzinie 4:30
jesteśmy na lotnisku: zmęczone, ale w pełni gotowości
idziemy w stronę tablicy informującej, o której jest odlot
naszego samolotu. Czytamy „Warszawa – Monachium 6:30”.
Zapewne każda z nas myśli o tym, jak cudownie jest już nam
gościć się na Malcie (…) Już po odprawie, siedzimy wygodnie
w samolocie, ten nagle rusza. „O rety, chyba się jednak
boję! – Nie ma się czego dziewczyny obawiac, to będzie super
przygoda, zobaczycie” – tak naprawdę nie bałyśmy się tego,
że właśnie przebiłyśmy się przez chmury, ale tego, co nas
jeszcze czeka. Inny kraj. Inni ludzie. Inna kultura i
obyczaje… - no i najważniejsze, inne jedzenie! „A jak się z
nimi nie dogadamy?” No właśnie. Bariera językowa bywa
czasami trudna, ale jedna z naszych opiekunek uspokaja nas,
że jesteśmy zdolne, a my cieszymy się z tego komplementu.
Około godziny 9:00
jesteśmy w Monachium, tu czeka nas czterogodzinny
„odpoczynek”.
Po ponad trzech godzinach
krążenia po tym samym lotnisku, można zaobserwować, jak
bardzo jesteśmy zmęczone, opijamy się więc darmową kawą oraz
śpimy na niewygodnych fotelach. Jest 12:30 a my znowu
siedzimy w samolocie. Nuda prawda? Ale nie dla nas. Tym
razem, jest to samolot, który leci prosto na… Maltę! Na
dzień dobry, miłe panie/ panowie serwują nam poczęstunek, a
my nie możemy go przełknąć, ale nie dlatego, że jest on
niedobry, czy popsuty – bo wręcz przeciwnie, jest pyszny.
Tylko dlatego, że czujemy podniecenie, bo lecimy po
przygodę.
Jest ok. 14:30 i wreszcie
lądujemy na lotnisku na Malcie. Pierwszy raz widzimy
miejsce, gdzie zamiast świerku, czy sosny rosną palmy i
kaktusy. Wysiadając z samolotu, przekonujemy się, że
jesteśmy w całkiem innym klimacie i ku naszemu zdziwieniu,
jest strasznie gorąco! Wędrujemy po nasze bagaże i idziemy
się poznać z nowymi ludźmi. Wita nas pani dyrektor szkoły,
przedstawia nam rodziny, u których będziemy mieszkać.
Jedziemy do ich domów mile spędzając całe popołudnie tylko z
nimi. (…) Oglądamy nieznane dotąd miejsca zza szyb ich
rozpędzonych aut i jedyne co nas frustruje, to fakt, że oni
tak szybko jadą i na dodatek po lewej stronie.
Drugi dzień. Jedziemy do
szkoły szkolnymi autobusami. Dziwimy się i podziwiamy
uczennice, które noszą uniformy. Idziemy z nimi na lekcje.
Po zajęciach czeka nas spotkanie całej grupy Comeniusa.
Teraz mamy okazje się wszyscy poznać. Grupy Polska,
Rumuńska, Niemiecka, Portugalska i Maltańska. Pięć szkół
biorących udział w projekcie. Mamy również spotkanie z
burmistrzem miasta: wręczenie upominków, zdjęcia, uściski…
Cieszymy się gościnnością gospodarzy. Po spotkaniu idziemy
do przepięknych ogrodów chińskich nieopodal szkoły. Tutaj
sesje fotograficzne, podziwianie zabytków, ciąg dalszy
zapoznawania się z naszymi partnerami. Jedziemy do Mdiny,
dawnej stolicy Malty. Przed wejściem na główny plac, czeka
na nas pan przewodnik, który dzieli nas na grupy i ma dla
nas zagadkę do rozwiązania. Mdina to średniowieczne miasto z
wąskimi, cichymi uliczkami, położone na wzgórzu, skąd
roztacza się szeroki widok na wyspę. Jest pięknie! Nie
możemy nacieszyć się krajobrazami. Po szalonych wyprawach w
mieście z naszymi nowymi przyjaciółmi jedziemy do
Valetty. Jest to obecna
stolica Malty. Tam nasz widok przykuwa wielka fontanna, przy
której zatrzymują się autobusy. Ruszamy w miasto. Ależ tam
sklepów! A ile ludzi! Ile można by było sobie rzeczy kupić…
Jesteśmy przeszczęśliwe! Późnym popołudniem wracamy znowu do
swoich rodzin, by następnego dnia przeżyć jeszcze jedną
przygodę.
Trzeci dzień. Rano jedziemy
do szkoły. Jesteśmy na lekcjach. Jednak tym razem czeka nas
prezentacja naszego kraju oraz zapoznanie się z innymi
państwami, z którymi współpracujemy. Po prezentacji, mamy
resztę dnia wolnego. Hurra! „Nasze dziewczyny” zaproponowały
nam, że pojedziemy nad morze. Nie mogłyśmy się doczekać,
kiedy będziemy stąpać po piaszczystej plaży i słyszeć szum
fal… Byłyśmy w pełni przygotowane na to, że w słonecznym
kraju nie obejdzie się bez kąpieli i na to, że możemy wrócic
opalone! Grałyśmy w piłkę plażową, wcinałyśmy kupione w
pobliskim barze kanapki maltańskie- dla nas to było coś
niewiarygodnie cudownego!
Czwartego dnia czekał nas
wyjazd promem na wyspę Gozo. Nie mogłyśmy wyjść z podziwu,
(… )Malta to taki piękny kraj. Po ciężkiej wspinaczce na
górę, czekał nas ten „ciekawszy” moment, który zapamiętamy
do końca życia. Piękne widoki na morze, „okno na świat”,
wyrzeźbione przez wodę skały, słony smak wiatru, który
czujemy w ustach. Ach! Jeszcze tylko zrobimy zdjęcia,
kupimy pamiątki i jedziemy z powrotem . Jaka szkoda,
moglibyśmy tu zostać na zawsze (…).
Ostatniego dnia, czeka na
nas trudna dla nas rozłąka ze znajomymi. Jesteśmy na
lotnisku, jest godzina 12:00. Dyrektor Szkoły nas żegna, a
rodziny ronią łzy… Nie. To nie koniec naszej przygody. Czeka
nas jeszcze lot, czekamy na powrót do Polski. Jednak coś w
nas pęka… Spędziliśmy tu najbogatszy w przygody prawie
tydzień, zapoznaliśmy się z maltańską kulturą,
funkcjonowaliśmy jako członkowie rodziny… i jak tu nie
płakać? Jedna z opiekunek grupy maltańskiej, wycierając nos
w chusteczkę na pożegnanie mówi, że nasi uczniowie (czyli
my) są cudowni. Jeszcze raz uściski dłoni, pożegnania… i
jazda ruchomymi schodami na piętro, gdzie jest miejsce
odpraw. O 14:25 mamy lot do Zurychu. Tym razem, nie zadajemy
sobie pytań:jak było, jak się dogadamy, tylko jak my w
szkole opowiemy o tym wszystkim, co zwiedziliśmy! Pełni
wrażeń zjadamy- tym razem- wszystko, co nam serwują w
samolocie. Na lotnisku w Zurychu dowiadujemy się, że o
godzinie 19:00 mamy lot do Warszawy. W duchu cieszymy się
niezmiernie, że wracamy do domu, ale cząstka nas jest
jeszcze w tym ciepłym kraju, który chwycił nas za serce…
Jesteśmy w Polsce. Zmęczone, ale szczęśliwe.
Pozdrawiamy wszystkich
tych, którzy biorą udział w Projekcie Comenius Magic
Windows.

Paulina Gauden
Gosia Grzegorska
|
|